niedziela, 18 grudnia 2011

L.J. Smith - Tajemny Krąg Księga 1: Inicjacja, Zakładniczka


            „Miasteczko, w którym tańczy wielki naleśnik, nie może być tak do końca złe, prawda?”

Ciągnięta impulsem po obejrzeniu serialu o tym samym tytule, wreszcie dorwałam obydwie części „Tajemnego Kręgu”, autorstwa L.J. Smith. Z jej twórczością miałam styczność już dużo, dużo wcześniej, chociażby przy czytaniu kultowych „Pamiętników Wampirów”, które dosłownie oczarowały mnie w każdym pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Pomijając niezbyt przyciągającą wizualnie okładkę, reszta zapowiadała się dość obiecująco. Byłam niezwykle ciekawa, ile zdarzeń książkowych w tym przypadku zostało przeniesionych na ekran, gdyż Amerykanie znani są z ich możliwości do przekombinowania i niezbyt dokładnego odzwierciedlenia fabuły.
            Początkowo zagłębiałam się w pierwszą część serii z zapartym tchem, lecz potem zaczęły się schody. Może to mój błąd, że wpierw zajęłam się wersją serialową i to właśnie do niej zaczęłam się przyzwyczajać, ale faktem jest, że po pewnym czasie książka zaczęła mnie niemiłosiernie irytować.
            Autorka postanowiła wybić się poza standardowy schemat licealnej miłości i poszła o krok dalej, co jest sporym plusem.  „Tajemny Krąg” ukazuje nam życie głównej bohaterki – Cassie, od czasu przeprowadzki do New Salem, a nawet nieco wcześniej. Sama nazwa miejscowości z pewnością przywodzi na myśl jedno – powiązania z czarownicami i z magią. Przecież wszyscy znamy te niesamowite historie o czarownicach z Salem, które były palone na stosie.
Lecz powracając do treści właściwej, i tym razem nie ma mowy o żadnej pomyłce, bowiem rzeczywiście zostajemy wprowadzeni w tytułowy Krąg, składający się z 12 czarownic.
Główny wątek dotyczy złowrogiego artefaktu, należącego niegdyś do jednego z pierwotnych czarownic. Za wątek poboczny można uznać niespełnioną miłość Adama i Cassie. Byłabym w stanie powiedzieć, że o ich perypetiach czytało mi się najlepiej, aczkolwiek uczucie rozwijające się między nimi przybrało zbyt ekspresowy obrót, co stawało na skraju desperacji ze strony autorki. Bynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Chociaż imponujące było poświęcenie, na jakie się zdobyli, ryzykując przy tym utratę więzi, która ich łączyła.
Poza opisanymi wyżej wątkami, w pierwszej części nie mamy co liczyć na jakikolwiek bardziej dynamiczny rozwój akcji, gdyż zdaje się, że cała książka rozdrabnia każdą sprawę na czynniki pierwsze, co zaczyna być nużące już po kilku następnych stronach.
Nie zamierzam zdradzać, jak wygląda zakończenie, ale uprzedzam, że lepiej zakupić od razu drugi tom serii, by uzupełnić ewentualny niedosyt po przeczytaniu tej części – który u mnie niestety nie nastąpił.
Książka kończy się w sposób urywkowy, czego bardzo nie lubię. Wolę, kiedy sytuacja jest przedstawiona jasno i przejrzyście, tak bym wiedziała, czego się spodziewać po sequelu, natomiast tutaj nic nie zostaje wyjaśnione.
            Jak wspomniałam na początku, mając w swoich zbiorach literackich kilka innych pozycji z półki L.J. Smith, nie zdziwiła mnie techniczna budowa tejże książki. Obie części zresztą podzielone są na dwa pomniejsze człony, co prawdopodobnie jest alternatywą do dzielenia ich na kilka odosobnionych tomów.
„Tajemny Krąg” jest napisany prostym, łatwym do przyswojenia językiem, co w tym wypadku wyjątkowo mi się nie spodobało, a nawet mogę powiedzieć, że graniczyło to z banałem.
            Być może moje nastawienie co do tej serii zmieni się po przeczytaniu kolejnego tomu, lecz póki co czuję się zawiedziona tym, że moje przeczucia nie 
sprawdziły się nawet w najmniejszym stopniu.

Ocena: 5/10